Cześć, nawet nie wiecie, jakiego mam lenia w sobie. A nie, w sumie to wiecie, bo długo nie ma postów. Najlepsze jest to, że mam pomysły na posty, mam już nawet zrobione zdjęcia do nich, ale nie mogę się zebrać do napisania treści. Zwykle idzie mi to słabo, choć widze progres w stosunku do ubiegłych lat i mam nadzieję, że Wy też go widzicie. Wpierw miałam, napisać posta „No to lecimy-Turcja” jednak pojawi się on później, bo wolę pisać o zakupach. Będąc jeszcze w Side, bo tak się nazywa miejscowość, w której byliśmy, postanowiliśmy z Sebkiem pojechać na targ, gdy nasi znajomi udali się na safari. Z początku mieliśmy, pojechać autobusem do Alanya na bazar, jednak nigdy nie jechaliśmy busem, który zatrzymuje się na machanie ręką. Po krótkiej chwili zdecydowaliśmy się jednak na taxi, która wyniosła nas 25$ w 2 strony za dwie osoby. Dotarliśmy jednak do bliższego bazaru, niż planowaliśmy, ale to nie był problem. W miejscu, w którym byliśmy, mało kto mówił po angielsku, ale za to całkiem nieźle mówili po polsku.Nawet jeden ze sprzedawców powiedział „Jak tu wrócicie, powiedzcie, że szukacie Marka. Jestem Marek Marecki Polak Turecki” albo innym dobrym tekstem było, jak pewien sprzedawca próbował, sprzedać nam torebki i paski „U mnie jest taniej niż w Biedronce”, „Mam zajebisty ceny". Takie małe rzeczy, ale umilają zakupy. Wszyscy na bazarze twierdzili, że mają dziewczyny z Poznania, a nawet jeden z nich stwierdził, że u niego możemy płacić w złotówkach. Oprócz tego miejsca odwiedziliśmy jeszcze jedno, ale już z przyjaciółmi, udaliśmy się na rynek krajowy w Manavgacie, który odbywa się w poniedziałki i (chyba) czwartki. Jest to ogromne targowisko z ubraniami, jedzeniem, dodatkami, butami, torebkami a pośrodku był bazar ze świeżymi owocami. Tego dnia źle się czułam, więc tak dużo nie chodziłam, choć dużo rzeczy nakupowałam.
Dla mamy Sebka kupiliśmy breloczek do kluczy z okiem proroka, które ma chronić osobę, która je nosi przed zła energią innych ludzi. Oko Nazara, bo również można, usłyszeć taką nazwę, jest bardzo popularne w krajach islamskich. W naszym hotelu były dwa drzewka, które zamiast liści miały, przywieszone takie talizmany.
Tego elementu podróży nie mogło zabraknąć, a mam na myśli magnesy na lodówkę. Z każdej wyprawy lubię przywieźć znajomym taką pamiątkę. Choć tymi w Turcji nie byłam zachwycona, większość była robiona na jedno kopyto. By znaleźć bardziej oryginalne, trzeba było dobrze poszukać. Udało nam się uratować po 7/8 magnesów za 5$.
Kolejnym moim zakupem były sosy z granatów. Wyjeżdżając na wakacje, wiedziałam mniej więcej, co bym chciała ze sobą przywieźć. Kupując je byłam pewna, że kupuję sok, jednak jak się okazało po powrocie, byłam w błędzie. Tego sosu używają do przyprawiają swoich potraw, by dodać im kwaśnego posmaku. Idealne są do marynaty do mięs, sosów do sałatek, jak również do zup. Moja ciocia dodała łyżkę do żurku i mówi, że się dodał jej ciekawego posmaku.
Gdy jako dziecko byłam z mamą w Egipcie, przywiozłyśmy ze sobą podobną tackę z przyprawami. Dlatego i tym razem zdecydowałam się na taki zakup. Oprócz przeróżnych przypraw w środku jest mały, popularny w Turcji młynek do mielenia np. pieprzu. Wygląda stylowo i zajmuje mało miejsca.
Na tym zdjęciu mamy MiszMasz. Kupiłam chałwę dla mojego przyjaciela, Kinder Joy dla siostry, by zobaczyć jakie zabawki mają w Turcji. Oprócz tego w sklepie Migros znalazłam lentinki od Milki i bankową gumę do żucia, która swoją drogą jest obłędna.
Słynne Lokum inaczej zwane Turkish delight. Są to Tureckie słodycz, przypominające galaretkę posypaną np. cukrem pudrem. Wyjątkowo te są posypane wiórkami kokosowymi, więc są mniej słodkie. Można je nabyć w bardzo korzystnych cenach, my za 5 opakowań zapłaciliśmy 3$.
W Turcji bardzo popularną pamiątką są herbaty instant. Możemy dostać je na wagę oraz w gotowych opakowaniach. My z Sebusiem mieliśmy przyjemność spróbowania owego napoju, na Tureckim bazarze. Przypomina mi to naszą herbatę w granulkach, tylko ta jest w postaci kolorowego proszku. Co ciekawe taki produkt opłaca się kupić w super markecie lub małym sklepiku niż na bazarze. Za 250g zapłaciłam 8 lir tureckich, a na bazarze ceny były w dolarach lub euro, co było mniej korzystne.
Gdy byłam małą dziewczynką, na urodzinach mojej przyjaciółki dostałam bransoletkę z okiem Nazara, która podobno sama zrobiła. Tak bardzo podobała mi się ta bransoletka, że zawsze na wakacjach szukałam takich koralików. Nigdzie ich nie było, aż w końcu w Turcji znalazłam gotowe bransoletki na bazarze. Nie mogłam się oprzeć zakupem ich, leżały w wiklinowym koszu i mogłam wybrać, jakie tylko chciałam. W ten sposób wybrałam 5 bransoletek, cena to 1 euro za 10 bransoletek. Nie potrzebowałam aż tulu, więc podzieliłam się po połowie z siostrą koleżanki.
Tak, tak kupiłam bardzo dużo herbat. Tym razem zdecydowałam się na mieszankę zimową, która ma rozgrzewać w mroźne wieczory.
Na każdym kroku można spotkać okręgi, prostokąty utworzone z trójkątnych opakowań z herbatami. Można kupić jedno opakowanie i rozdać po rodzinie, przyjaciołach. Najbardziej zaciekawiła mnie ta o smaku oliwek, nigdy wcześniej takiej nie widziałam.
W Tureckim supermarkecie Migros, tak jak wcześniej wspominałam, opłaca się najbardziej kupować artykuły spożywcze. Ku mojemu zdziwieniu mają genialne smaki FuzeTea. Oprócz mango-ananas, był jeszcze arbuz. Zakochałam się w tym smaku, jak w Liptonie Mango jak byłam w Portugalii.
Jak wszyscy dobrze wiemy, w Turcji możemy dostać podróbki wszystkiego. Zwykle nie kupuję takich rzeczy, jednak ta torebka urzekła mnie. Bardzo ciężko mi dogodzić w kwestii torebek, a ta jest idealna. Kupiłam szarą dla mnie i taka samą tylko rudo-brązową dla mojej mamy.
Miłego Dnia.
Tak Turcja zdecydowanie kusi zakupami :D Warto zabrać dodatkową walizkę. Tylko nie dajmy się oszukać i sprawdzajmy produkty, które kupujemy. Ja lubię jeździć nad Riwierę Turecką, nie na zakupy a na odpoczynek. To moje prawdziwe miejsce na Ziemii. Na https://riwieraturecka.pl/ dowiedziałem się sporo przed wyjazdem. Polecam się przygotować.
OdpowiedzUsuń