środa, 20 lutego 2019

Wyczekiwany dzień...

Cześć, cały czas próbuję się zebrać i znaleźć czas, by napisać posty, a nie mam czasu. Jak już wiecie z poprzedniego posta, który był w grudniu, jestem w klasie maturalnej. Co za tym idzie, że będę miała swój wymarzony bal maturalny. A właściwie już go miałam i to nie jeden, ale wszystko po kolei. Mój chłopak jest w moim wieku i tak jak ja, miał w styczniu swoją studniówkę. W międzyczasie jeden z moich najlepszych przyjaciół również i złożyło się tak, że zostałam jego osobą towarzyszącą. Dziś jednak opowiem Wam o moim wyśnionym dniu.

Wyobrażenia bywają inne od rzeczywistości...

Pewnie nie jestem, jedyną osobą na świecie, która na oglądała się amerykańskich filmów o tematyce balu maturalnego zwanego Promem. W mojej głowie pojawił się idealny obraz tej magicznej imprezy. Duża, przepięknie przystrojona sala, po bokach porozstawiane stoły z wyśmienitym jedzeniem. Okrągłe stoły przy których zasiadają goście. Oprócz wystroju wnętrza wymarzyłam sobie sukienkę. Miała być ona długa, aż do ziemi, miała się przepięknie mienić (najlepiej z rozcięciem na nogę). Wyśniłam sobie, że mój ukochany będzie miał muszkę w kolorze mojej sukienki i będziemy tworzyć idealną parę. Przyjedzie po mnie do domu, mama porobi zdjęcia pamiątkowe aparatem i polaroidem. Następnie pojechalibyśmy na bal. Wyobrażałam sobie, jak to w amerykańskich filmach bywa, że spora liczba ludzi będzie wchodziła na raz. Wszyscy będą oglądali nowo przybyłych, schodzących po schodach. Pierwsze danie i zaczynamy zabawę do białego rana. Muzyka jest wprost wyśmienita, nogi same się podrywają do tańca. Wszyscy tańczą i integrują się w  jedyną noc. O północy następuje ogłoszenie króla i królowej balu, wszyscy wyczekują wyników. Taniec pary królewskiej i bawimy się dalej. W międzyczasie dużo, niesamowitych wspomnień, które zostaną uchwycone na pamiątkowych zdjęciach. Następnie impreza by się skończyła nad ranem, wszyscy by ją jeszcze bardzo długo wspominali, a na samą myśl pojawiałby się uśmiech.

Jak było naprawdę ? Zaczynamy opowieść o nieidealnym balu.

Wszytko, zaczęło się już w poprzednim roku, kiedy to moja szkoła stwierdziła, że nie wyraża zgody na organizację balu. Oczywiście się sprzeciwiliśmy i zarezerwowaliśmy na własną rękę salę. Cała sprawa ucichła na pół roku. Po wakacjach zaczęłam szukać sukienki i znalazłam taką, jaką sobie wyśniłam. Była dość droga i miała iść z Anglii, jednak nie byłam przekonana czy otrzymam to, co chciałam. Ukochany więc zabrał mnie na zakupy w poszukiwaniu sukienki... Po godzinach poszukiwań, które zakończyły się zepsutym humorem (nie lubię chodzić po sklepach i nie znaleźć nic, co wpadłoby mi w oko) wróciliśmy do domu. W międzyczasie moja wymarzona sukienka, została przez niego skrytykowana. Przez kolejne miesiące szukałam sukienki, w końcu znalazłam. Była to długa, cekinowa sukienka. Byłam wniebowzięta idealnie się złożyło, że z tej strony zamawiałam sukienkę na studniówkę do Sebka. W dodatku był black friday to stwierdziłam, że czemu nie ! Pech chciał, że mój wymarzony (kolejny) strój, został wysprzedany. Był początek listopada, byłam strasznie zła, że nadal nie mam sukienki, a studniówka już niedługo, bo 12 stycznia. Minął miesiąc i kolejny, a ja dalej bez sukienki. Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie niesamowicie stresujące, cały czas szukałam wymarzonej sukienki. Na sześć dni przed studniówką, w akcji desperacji dodałam posta na jednej z grup na Facebooku. Ku mojemu zdziwieniu, 10 minut po dodaniu posta kupiłam zjawiskową sukienkę. Pomyślałam, w końcu wszystko się uda. Pominę historię z kolorem moich włosów, która też miała miejsce przed balem... 11 stycznia była na balu u przyjaciela. Kolejnego dnia o 12 miałam fryzjera, a w międzyczasie chłopak jeździłby kupić mi buty. Z bólem stup, od minionej nocy, poszłam do fryzjera i wyszłam zadowolona. Włosy zostały podpięte, ukochany wrócił z butami, wszystko zaczęło się układać. Dzień wcześniej moja przyjaciółka, przecudownie mnie umalowała, bo ja nie mam za grosz umiejętności w tej dziedzinie, a tym razem na mój bal musiałam poradzić sobie sama. Półtorej godziny i byłam z siebie dumna, dałam radę ! Misio przyjechał po mnie, zrobiliśmy sobie wspólną sesję zdjęciową. Stwierdziłam, że nie pozwolę by coś lub ktoś zepsuło mi ten wieczór. Włożyłam nowe buty na stopy z odciskami, to nie było mądre z mojej strony, a moja mama stwierdziłabym nie brała płaskich butów na zmianę tylko... inne szpilki o 2 cm niższe. Możecie to sobie wyobrazić, że po studniówce miałam więcej odcisków i bólu. Jadąc na bal, okazało się, że był wypadek na drodze, trzeba było jechać objazdem. Dojechaliśmy, studniówka miał miejsce w Czarnym Stawie, na wejściu czekała straż w postaci rodziców, którzy sprawdzali, co wnosimy na teren imprezy. Studniówka miał być bezalkoholowa, ale nie oszukujmy się, kto by się nie napił z takiej okazji. Nauczyciele mieli naszykowaną osobną salę, co uważam za bardzo nie na miejscu. Każda klasa miała przygotowany własny, podłużny stół, zajęliśmy miejsca i czekaliśmy na rozpoczęcie imprezy. Dyrektor szkoły również miał problem z dotarciem przez wypadek. Po 20 uroczyście rozpoczęliśmy studniówkę 2019, pierwszy jak zwykle bywa, odbył się polonez (wyszedł im naprawdę ładnie). Po nim zostały rozdanie kwiaty dla nauczycieli i wszyscy zasiedli do stołów na pierwszy posiłek, trzeba było naładować baterię przed zabawą. W międzyczasie chodziliśmy do toalety, by napić się zakazanego napoju. DJ zaczął puszczać muzykę, nie była ona najlepsza, ale jeszcze dało się tańczyć. Wszyscy się zaczęli bawić... no powiedzmy, że wszyscy. Mieliśmy przygotowane cztery główne posiłki podczas zabawy, podczas jednej przerwy DJ stwierdził, że zagramy w grę. Podzielił ludzi na dwie grupy po 25 osób i oni ciągnąc za sznurki, mieli ustawić budowlę, nie jestem przekonana co do tego typu gier na imprezie. Z upływem czasu robiło się coraz to gorzej.

Aż w pewnym momencie DJ się popisał i puścił nam Titanica.

To już była totalna porażka jak nie połączenie disco polo z jakąś muzyką elektroniczną, to Titanic. Muzyka była tragiczna do tańca i to nie tylko moje zdanie. W międzyczasie o północy były ogłoszone wyniki na króla i królową balu, a następnie zostały rozdane Złote Grabki". Była to część artystyczna w postaci rozdania nagród dla nauczycieli, z większością nominacji się nie zgadzaliśmy, ale co zrobić. Chciałam mieć, chociaż zdjęcia z tej imprezy, jednak nie było dużo miejsca na robienie ich (mieliśmy jedną salę oraz korytarz). Fotograf za wybitny też nie był, bo stwierdził, że na zdjęcia poczekamy dwa miesiące, a miał za zadanie wstawić je w chmurę. Bardzo szybko połowa mojej klasy się ulotniła z imprezy koło godziny 3, choć tak jak ja mieli ochotę, zakończyć imprezę już o pierwszej.

Podsumowując


Nie był to idealny bal z moich snów, ba nawet się do jego poziomu nie zbliżył. Jednak z dwojga złego miałam wymarzoną sukienkę, zdjęcia zrobione w domu z moim Sebastianem i wyśmienite jedzenie ! Serio nigdy bym nie pomyślała, że kaczka w tempurze w sosie słodko-kwaśnym będzie tak genialna. Spędziłam trochę czasu bardzo miło i nie było tak źle, jak na osiemnastce. Cieszę się, że mogłam spędzić ten wieczór z ukochanym i przyjaciółmi. Powinnam nauczyć się, by nie wyobrażać sobie za dużo. Wolę obstawić, że będzie tragicznie by się miło rozczarować :)

Wstawię Wam kilka zdjęć z tego dnia. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam tak długim postem. Prawdopodobnie napiszę jeszcze dwa posty o studniówce, bym mogła sobie je kiedyś przypomnieć, przeglądając bloga.

A jakie Wy macie doświadczenia z balem maturalnym ?
Czy tak jak ja się rozczarowaliście, czy na odwrót ?