piątek, 29 marca 2019

Kino Kobiet - marzec

Cześć, miałam bardzo męczące dwa tygodnie. Przez ten cały strajk, jaki ma się odbyć w mojej szkole, jest jeden wielki cyrk. Musimy zdobywać nowe oceny, poprawiać stare, bo już po Świętach jest zakończenie roku. Musiałam się spiąć, bo został mi tylko tydzień do wyjazdu do Rzymu. Już nie mogę się doczekać, wyczekuje tego, jak małe dziecko Mikołaja haha.

Jak wiecie, chodzę z damską częścią rodziny na kobiece seanse w Heliosie. W tym miesiącu grali „Całe szczęście”, polska komedia romantyczna. W innych miastach kino dla kobiet jest lepiej organizowane, jest catering, striptizerzy, lepsze nagrody. Jednak nie ma co narzekać, bo w Łodzi jest kupa śmiechu. Na ostatnim spotkaniu została wylosowana moja ciocia do konkursu, jednak była zmęczona, przez co oddala mi i narzeczonej mojego brata los. Była konkurencja w parach, poszłyśmy obie na dół i okazało się, z przez 30 sekund musimy poprowadzić zajęcia fitness wraz z dwiema innymi parami. Śmiechu było co niemiara, każda dostała swoją nagrodę za uczestnictwo i mogłyśmy, wrócić na swoje miejsca. Po powrocie otworzyłyśmy nasze torebki prezentowe, a w nich ukazały się kosmetyki marki Oriflame. Ja otrzymałam peeling do ciała, maskę do stóp oraz voucher na wybrany zabieg w tej firmie. Pierwszy produkt to tak naprawdę żel pod prysznic, z drobinkami peelingu o zapachu lawendy. Jakieś wielkiej rewelacji nie ma, mowie to jako fanka peelingów. Maski do stóp jeszcze nie testowałam, wiec dużo nie mogę o niej powiedzieć, jedyne co wiem to, że kompletnie nie podoba mi się jej zapach. Został tylko jeden konkurs. Jak to bywa, na koniec zostały tylko warunki, by sprawdzić, ile pan ubrało się na konkretny warunek, w tym miesiącu była to zielona sukienka. Jednak w tym miesiącu się nie przebierałyśmy, bo nie miałyśmy czasu i odpowiednich ubrań. Jednak niektóre panie bardzo pomysłowo to rozegrały, a mianowicie założyły worek na śmieci zielony haha. Po rozdaniu nagród czekał na nas wyczekany film.

Moje wrażenia. Film był dość przewidywalny, może dlatego, że oglądam bardzo dużo produkcji tego gatunku. Oczywiście jak to w Polskich filmach nie mogło zabraknąć Tomasza Karolaka oraz Piotra Adamczyka, którzy grają na przemian w każdej kom.romantycznej, albo chociaż w większości. Scenariusz mimo zabawnych momentów i kwestii był również wzruszający, z pięknym przesłaniem. Jednak jakoś szalu nie było. Gdyby nie kino dla kobiet, to raczej nie wybrałabym się na ten film do kina. Lepiej oglądać filmy akcji lub fantastyczne, bo wtedy widać moc efektów specjalnych, których raczej w domu nie odtworzymy tak dobrze, jak to zdobi kino. Jednak film oceniam na 7/10, bo nie był zły.


Mój zestaw kosmetyków.
Jak zawsze, otrzymałyśmy zniżki na różne rzeczy.
Miłego wieczoru.

poniedziałek, 18 marca 2019

Stacja widzew.


Cześć, czy lubicie jedzenie, tak bardzo, jak ja ?
Ja to uwielbiam. Mogłabym non stop, czegoś próbować. Mój tata kiedyś był kucharzem, więc może to po nim mam zamiłowanie do próbowania różnych potraw, deserów. Gdy jestem w nowym miejscu, nie mogę się doczekać, aż coś dobrego zjem. Nie jestem wybredna, więc lubię różnorodność jedzenia. Odkąd zdecydowaliśmy się na wyjazd do Włoch, chodzi za mną pizza. W Łodzi na dzielnicy Widzew otworzono niedawno nową pizzerię. Idealnie się złożyło, stwierdziliśmy z Sebastianem, że ją przetestujemy. Miejsce, w którym została otworzona, było kiedyś sklepem spożywczym. Przerobili to w niesamowicie klimatyczne miejsce. Wchodząc do lokalu, widnieje piec, który jest ogrzewany drewnem, więc pizza smakuje inaczej. Wnętrze jest bardzo przytulne, wieszaki dla gości przypominają krzesełka, z sufitu zwisają designerskie lampy. Wybraliśmy miejsce w rogu, przy samym stanowisku pracy pizzermana. Obsługa była przemiła i potrafi doradzić. W ofercie mają burgery, zupy, desery oraz makarony, oczywiście pizzy nie zabrakło.

Wraz z ukochanym wzięliśmy jedną 40 cm pizze podzieloną na dwa zupełnie nowe dla nas smaki. Ja wybrałam pizze z kurczakiem terijaki, cebulą i szczypiorkiem, a on wybrał z pomidorem, papryczka chilli i cebulą. Przed podaniem naszego zamówienia, kelner przyniósł nam sosy wraz z kawałkami ciasta do spróbowania. Jest to rewelacyjny pomysł, goście mogą spróbować ciasta z sosami, a jednocześnie nic się nie marnuje, bo są robione z ciasta na pizze. Co do sosów to standardowo był czosnkowy, który był bardzo wyraźny w smaku oraz pomidorowy, również dobrze doprawiony.

Czas na pizze.
Samo oczekiwanie na posiłek nie było długie. Dostaliśmy nasze zamówienie bardzo szybko. Ciasto było cienkie i chrupiące, przez co bardzo szybko wsunęliśmy cala pizze. Mój wybór był bardzo dobry, choć mój ukochany wybrał lepsza. Jestem zaskoczona, jak dobra może być pizza z pomidorami. Pizzerman pytał nas, czy nie jest za mocno przypieczona, jednak była idealna. Po raz pierwszy udało mi się zjeść pizze za pomocą sztućców, zwykle jem rączką, bo nie potrafię utrzymać pokrojonych kawałków na widelcu. Tu było inaczej, nic nie spadało, ani nie spływało. Bardzo Wam polecam spróbować, jeśli będziecie kiedyś w okolicy. Za nasza pizze zapłaciliśmy 31 zł, co uważam, że nie jest zła cena w stosunku do jakości i smaku.
Niestety byliśmy tam wieczorem, więc wyszło ciemne zdjęcie.


 
Tak zaserwowano nam sosy.

niedziela, 17 marca 2019

Ostatnia studniówkowa noc.


Cześć, chcę Wam opowiedzieć, już ostatnią historię ze studniówkowej nocy. Ten bal maturalny był inny niż reszta. Odbył się on 25 stycznia 2019, w Szmaragdowym Ogrodzie. Miejsce było przecudowne, ogród z oczkiem wodnym, a sala była duża i dobrze zagospodarowana. Zjawiliśmy się jako jedni z pierwszych osób, ponieważ Sebastian był prowadzącym całej imprezy. W prawdzie, po mojej studniówce nie miałam za wysokich oczekiwań do tej, gdyż nie przepadałam za towarzystwem, które tam miało być. Jak w przypadku mojej imprezy, miałam problemy z sukienką, zamówiłam cudowną sukienkę ze strony Fashionnova, jednak nie doszła w planowanym terminie, przez co na gwałt musiałam kupić inną, dużo nerwów i zmarnowanego czasu. Udało się, kupiłam śliczną sukienkę, którą ubrudziłam przed wejściem na sale... Dojechaliśmy na miejsce, wysiadłam z auta, jednak czekaliśmy jeszcze na znajomego. Bym nie zmarzła, wsiadłam z powrotem do auta i przycięłam moją sukienkę drzwiami. Cały bok był czarny, poszłam do toalety to umyć i wysuszyć. Musiało zabawnie wyglądać jak wchodząc do łazienki, można zobaczyć dziewczynę suszącą swoją kreację na grzejniku. Pierwsza osoba, z jaką się przywitaliśmy była Sebastiana wychowawczyni, moja była nauczycielka j.angielskiego. Bardzo miło było ją spotkać, ponieważ jet bardzo pozytywną osobą. Ku mojej uciesze na balu byłą moją znajoma z podstawówki Ola z chłopakiem. Mogłyśmy w końcu się nagadać. Ludzie zaczęli się zbierać i nadszedł czas by oficjalnie rozpocząć studniówkę. Sebastian wraz z kolegą wygłosili swoje mowy, wicedyrektor równie, jedyne co pozostało to polonez. Tańczyło go 7 par, więc bardzo malutko, ale wyszedł dobrze. Wprawdzie mieliśmy go tańczyć, jednak się nie dogadaliśmy, przez co na żadnym z balów nie zatańczyliśmy tego tańca, szkoda. Jedzenie było bardzo dobre, choć dużo nie zjadłam. Przez pierwsze godziny czułam się niezręcznie, potem było gorzej, bo chłopak sobie poszedł i zostawił mnie samą, wiec było źle. Przez to wszystko się z nim pokłóciłam i było słabo, jednak chciałam coś zrobić w rekompensacie za zepsucie mu tego dnia. Poszliśmy się napić, a następnie zaciągnęłam go na parkiet, czego praktycznie nigdy nie robimy, bo on nie umie, ja zresztą tez i się tylko denerwujemy. Jednak teraz wzięłam sobie do serca, by naprawić swoje błędy. Starałam się go nauczyć tańczyć, powiem szczerze, że łatwo nie było, ale jestem z niego dumna, bo się udało ! Tańczyliśmy prawie do końca imprezy, z małymi przerwami. W przeciwieństwie do mojej chciałam, by miał dużo zdjęć, więc wyjęłam intaxa i zaczęliśmy pstrykać zdjęcia. Jak jego znajomi zobaczyli, to non stop ktoś przychodził, czy zrobię mu zdjęcie. Jak to mówią „po burzy, zawsze wychodzi słońce”, w tym wypadku po kłótni, zrobiło się lepiej. Nawet dogadałam się z jego znajomymi. W taki sposób mój bal maturalny okazał się najgorszym. Żaden nie był taki, o którym marzyłam latami, często rzeczywistość jest inna. Jednak jestem zadowolona z dwóch na trzy studniówki. Było inaczej, co nie znaczy, że nie bawiłam się dobrze. Warto gromadzić takie wspomnienia, na późniejsze lata.

Tak prezentowała się sala, zdjęcie wykonał fotograf.
Bardzo ładnie, komponował się ten napis z resztą sali. Aż żałuję, że nie spróbowałam tych słodkości, które były na nim.



Moje wymarzone zdjęcie. Chociaż ono się udało, choć lepiej by wyglądało z rozpierdakiem.



To był ostatni post o balu maturalnym no, chyba że byście chcieli. Następny post będzie bardziej kosmetyczny lub o nadchodzącym kinie kobiet z filmem „Całe szczęście".
Dobrej nocy.

środa, 13 marca 2019

Lecę do Rzymu !

Cześć wszystkim, w przerwie od studniówkowych postów, chciałabym się z Wami podzielić przyjemną dla mnie informacją. Już za niecały miesiąc odwiedzę przecudowne miejsce, jakim jest wieczne miasto, czyli Rzym. Jestem strasznie podekscytowana! Bardzo chciałam w tym roku udać się za granicę mojego kraju. Uważam, że wyjazdy bardzo kształtują ludzi i dają dużo pozytywnej energii. Nigdy nie jest mi szkoda wydać pieniędzy na podróże, bo w nich tylko zyskujemy. Jednak po kierunku turystycznym, wiem jak, działają biura podróży i wolę sama zorganizować wyjazd, który może być tańszy. Rzym nie był wprawdzie naszym docelowym celem podróży, ale urok tego miejsca i ilość magicznych miejsc nas przekonała do wybrania właśnie jego. W tą cudowną podróż, wybieram się z moim ukochanym i przyjaciółkami. Ponad rok temu na moim bogu, sporym zainteresowaniem cieszyły się posty, w których opowiadałam o moim wyjeździe do Portugalii. Jeśli będziecie chcieli to zapraszam Was na mojego instagrama, na którym będą codzienne relacje z tego miejsca. Jednak ten trip nie ominie również mojego bloga, planuję zrobić serię, jak zorganizowałam wyjazd, bo zrobiłam to sama, gdzie jedliśmy, co zobaczyliśmy oraz wiele innych. Mam nadzieję, że będziecie ze mną podczas tej podróży.

Był ktoś z Was w Rzymie ? Może polecacie jakieś miejsca, chętnie się tego dowiem.

zdjęcie z google

piątek, 1 marca 2019

Wspomnienia z balu maturalnego

 Cześć, chce Wam dziś opowiedzieć pierwszy studniówkowy wieczór. Znacie już historie mojego balu, czas na kolejną. Tak jak wspominałam, mój przyjaciel miał studniówkę 11 stycznia, dokładnie wieczór przed moją. Tu przygotowania były szybsze, bo sukienkę miałam kupioną. Moja przyjaciółka Ola przyjechała wcześniej by mnie cudownie umalować, ale od początku.

Odebrałam Olę z przystanku autobusowego i poszłyśmy do mojego domu, na klatce spotkałyśmy księdza, który w tym czasie chodził po kolędzie. Wjechałyśmy na górę i zaczęłyśmy malowanie. Po 2-ch godzinach makijaż był skończony, Ola spisała się na medal, kiedy wychodziła, minęła się z księdzem. Byłam już umalowana i przebrana w sukienkę, kiedy nagle zapukał do drzwi ów ksiądz. Po kolędzie przyszedł czas na zdjęcia, a po nich rozpoczął się czas oczekiwania na przyjaciela. On się spóźniał, a ja zaczynałam czuć się coraz to gorzej. Brzuch zaczął mnie tak boleć, że myślałam, że nie dotrę na imprezę. Wszystko się jednak udało, nie byliśmy spóźnieni. Kiedy weszliśmy na sale, okazało się, że nie wzięłam ze sobą dowodu, ale na moje szczęście nikt tego nie sprawdzał. Byłam strasznie zestresowana, nie znałam praktycznie nikogo oprócz Dawida. Po chwili w wejściu pojawiła się ona, Gosia przyjaciółka, która znam od podstawówki i była ze mną w klasie w gimnazjum. W głowie pomyślałam, jestem uratowana. Z czasem zapoznałam się z większą ilością ludzi, swoja droga byli oni bardzo pozytywnymi osobami. Po polonezie zasiedliśmy do stołu i została nam podana zupa krem. Była przepyszna, choć smakowała jak połączenie leczo z sosem pomidorowym z Da Grasso. Jestem osoba, która lubi tańczyć, gdy jest sama w domu, przy ludziach jestem nietaneczna. Jednak tego wieczoru praktycznie przetańczyłam cala noc. Nie licząc przerw, przez które siedziałam i brałam kolejną tabletkę przeciwbólową. DJ był dobry, puszczał typowo taneczne hity, a czasami wyświetlał ruchy na telewizorze, byśmy je naśladowali. Była to bardzo zabawna noc, mimo bólu brzucha bawiłam się wyborowo. Dawid poprosił mnie przed studniówka bym wzięła polaroida ze sobą. Kiedy nastał czas zdjęć, mój aparat odmówił posłuszeństwa, dzień później okazało się, że musiałam 3 razy wymienić baterie. Na balu spotkałam jeszcze dwie znajome mi osobę, kolegę z podstawówki, który tak jak ja był osoba towarzyszącą oraz mój wychowawca z gimnazjum. Jego zdziwienie było bezcenne na mój widok, było to bardzo mile spotkanie, po latach. Wprawdzie kolejny raz nie udało mi się z nim zatańczyć, ale kto wie, może będzie jeszcze szansa. Podsumowując bal był bardzo zabawny, poznałam wiele ciekawych ludzi i zjadłam przepyszne dania. Zdecydowanie bardziej polecam Dwór Artusa niż Czarny Staw.



Nie jest to długi post, ale mam nadzieję, ze Was nie zanudziłam moją kolejną opowieścią o studniowce. Obiecuje, że będzie już tylko jeden post. Już niedługo będzie się więcej działo tu na blogu, ponieważ szykuje wycieczkę do Rzymu.

Dobrej nocy.