czwartek, 16 listopada 2017

Cascais, Cabo de Roca i inne miejsca

Hejka jak wam mija dzień ? Ja to najchętniej została bym pod kocykiem, z chłopakiem przy boku oraz z kubkiem herbatki w domciu. Jest dla mnie za zimno a jeszcze nie ma zimy ! Tragedia próbowałam kupić ostatnio kurtkę zimową ale nie wiem czy to tylko mi się tak wydaje czy wszystkie kurtki są  robione na jedno kopyto i w dodatku są mega cienkie nawet te z ala misiem w środku. Zawsze jak jadę do sklepu z zamiarem kupna kurtki zimowej psuje mi się humor. Dlatego chce Wam opowiedzieć o przecudownym miejscu w Portugalii, które udało mi się zobaczyć podczas mojego wyjazdu na przełomie września i października. W weekendy zawsze mieliśmy tak zwane "wolne" podczas, którego jechaliśmy na wycieczki do innych miast Portugalii. W planach tego dnia było zwiedzanie Cabo de Roca, Cascais i wieczorem mieliśmy jechać nad ocean. Z założenia stwierdziliśmy,że nie da rady wykąpać się w oceanie wieczorem bo nauczyciele nam nie pozwolą. Ku naszemu zaskoczeniu plany się zmieniły i na plaży byliśmy przed południem ! Woda była lodowata, zimniejsza niż w naszym Bałtyku. Bardzo kocham się kąpać więc wraz z innymi przyjaciółkami rozebrałyśmy się do bielizny i poszłyśmy pływać. Taka okazja nie mogła się zmarnować ! Uważam,że takie spontaniczne rzeczy są bardzo miłym wspomnieniem. Po godzinie wodnej zabawy, wyszliśmy się wysuszyć. Siedzieliśmy sobie na plaży trochę dalej od wody aż tu nagle duża fala podmyła wszystkie nasze rzeczy ! Wszyscy nagle zaczęli łapać nasze torby i buty by nie odpłynęły do oceanu haha. Ja jestem wielką zwolenniczką chodzenia w japonkach, są one dla mnie najwygodniejszym obuwiem i mogła bym chodzić w nich cały rok. Pamiętam,że tego dnia śmiali się,że ubrałam moje japoneczki jak mamy tyle zwiedzać. Ale kiedy fala zalała im buty ja wracałam w moich klapeczkach haha ale za to bez... spodni ! Woda zalała mi spodenki i nie dość,że były całe mokre to jeszcze w piasku. Najgorsze chyba było to,że później dalej zwiedzaliśmy. Dzięki tej przygodzie będę miała niezapomniane wspomnienia na później. 

Oprócz wyżej wymienionych miejsc zwiedziliśmy jeszcze wielki pomnik Chrystusa Króla czyli Cristo Rei. Strasznie tam wiało jak wjechało się na górę punktu widokowego ale dzięki temu mogliśmy oglądać Lizbonę z innego brzegu Tagu. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to most,który przypomina Golden Gate Bridge z San Francisco. 


Na przylądku Cabo de Roca pierwszy raz w życiu spróbowałam pieczonych kasztanów i wiecie co ? Smakują jak ziemniaczki z ogniska, są przepyszne, jeśli będziecie mieli okazję to koniecznie ich spróbujcie.


 Jeszcze tego dnia udałonam się zwiedzić Sintrę. Wprawdzie odwiedziliśmy tylko jedno miejsce a mianowicie Quinta da Regaleira. Jest to willa w stylu neomanuelińskim wraz z przepięknymi ogrodami i innymi ciekawymi obiektami np: jaskinie i podziemne tunele którymi można przejść z jednego końca parku na drugi oraz bardzo głęboka studnia,która nie była przeznaczona do gromadzenia i wydobywania z niej wody tylko do różnych obrzędów. 
Ja zakochałąm się w tym małym miasteczku, a czy Wy odwiedziliście kiedyś Sintrę ?

Plaża w Cascais
Klify w Cascais, jak na nie popatzryłąm to naszła mnie ochota na nurkowanie.

Udawany most Golden Gate Bridge.
Pomnik Chrystusa Króla.
Obiekt w parku, w Sintrze. 


Willa Carvalho Monteiro w Sintrze.
Cabo de Roca
Pieczone kasztany.
 Miłego Wieczora !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz